Przepełniamy się niezliczoną
liczbą informacji, zadań, obowiązków, musimy pamiętać, wykonać, zdążyć, rodzina
- praca, praca - rodzina, ja , ty, my i kiedy już nabierzemy odpowiedniego
tempa i zaczynamy z wszystkim nadążać to słyszymy dobre dary pt. zwolnij,
zrób coś dla siebie, spraw by każdy dzień był tym szczęśliwym itd.
I zastanawiamy się kiedy, jak, za
co?? Może nie zrobię obiadu – wtedy zaoszczędzę jakąś godzinę i trochę
pieniędzy! I pewnie wiele pomysłów przychodzi nam do głowy (braku kreatywności
nikt nam nie zarzuci) w odpowiedzi na złote myśli ludzi, którzy, jak mniemamy,
z pewnością nie żyją w realiach nas szaraczków.
Chcemy sprostać tym wszystkim
obowiązkom, które życie na nas nakłada (swoją drogą mogłoby nam trochę
odpuścić) i dobrze! Mając pewność, że dzieci nakarmione i przygotowane do
szkoły, dom ogarnięty i wszystko wokół się kręci, a ostatnie zadanie z naszej
listy przyjmujemy za wykonane, jesteśmy spokojniejsi, a nawet dumni ze swojej
zaradności. A o to przecież w tym wszystkim chodzi, o nasze samopoczucie,
na które składają się zdrowie fizyczne oraz psychiczne.
Nie jesteśmy jednak robotami,
które można zaprogramować, a uszkodzony trybik wymienić. Wielość zadań
rzeczywiście powoduje, że stajemy się jeszcze lepiej zorganizowani i coraz
więcej zyskujemy, tylko to dzieje się kosztem naszego organizmu i naszej
wytrzymałości, która też ma swoją granicę. I przychodzi moment, gdy
opadamy z sił, z chęci, jakby ktoś z nas wypuszczał powietrze. Przerasta nas
tempo i ciężar niektórych zdarzeń. I jak sobie z tym szybko poradzić? Można
szukać złotych rad, ale uwaga, wtedy mogą nas jeszcze bardziej irytować, bo
oczywiście każdy będąc na naszym miejscu zrobiłby inaczej, lepiej i w ogóle nie
byłoby problemu. Wysłuchać warto, wziąć pod uwagę również, osób, które są dla
nas prawdziwym wsparciem, ale co potem, albo co, gdy nie mamy na to ochoty?
Proponuję wsłuchać się w siebie.
Oddać się chwili zapomnienia,
usiąść na ławce w parku, wyjść na balkon, spacer, włączyć ulubioną muzykę,
pójść na basen czy kawę do kawiarni, wszystko zależy od tego ile mamy czasu i
pieniędzy. Przy najniższym nakładzie wystarczy poświęcić 5 minut, aby
zaczerpnąć świeżego powietrza i zebrać myśli. To jedna z najtańszych i
najprostszych metod, której nie trzeba się nawet uczyć, a która nieczęsto jest
praktykowana. Nie bez powodu mówi się „policz do trzech”…, a jeszcze lepiej do
dziesięciu. To naprawdę pomaga!
To jest nasza chwila, na zebranie
naszych pędzących myśli, skoncentrowanie się, wybranie priorytetów, rozwiązań i
również na zupełne wyciszenie i pustkę, w której odpoczniemy. Nasz mózg tego
potrzebuje. Jeśli nie potrafimy nie myśleć w ogóle to skupmy się na oddechu, to
dodatkowo nas uspokoi.
Tym sposobem sami jesteśmy w
stanie w wielu przypadkach poradzić sobie, posłuchać intuicji i porad własnych.
Skupić się na swoim zdrowiu i samopoczuciu. Wybrać to, co najlepsze. Pozbyć się
napięcia i stresu. Nabrać siły i chęci. Wzmocnić się. I powrócić do
działania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za poświęcenie czasu na zapoznanie się z naszymi wpisami. Będziemy wdzięczni za każdy komentarz na ich temat.