Trudna i żmudna
praca żeby go zdobyć, szybko można stracić i nie zawsze odbudować. Zaufanie?
Też, ale nie o tym dzisiaj. Wizerunek. To, jak nas inni postrzegają, ale również
i my sami, bo to nierozłączne, jak się okazuje.
Praca nad własnym
wizerunkiem trwa przez całe życie. Chcemy, żeby postrzegano nas jak najlepiej,
jak najkorzystniej. W domu przez żonę, męża, dzieci, w pracy przez współpracowników,
podwładnych, czy szefa. I dalej przez sąsiadów, bliższych lub dalszych
znajomych. Nasz wizerunek może pomóc w karierze i w relacjach rodzinnych,
dlatego też dbamy o niego tak, jak potrafimy.
Częściej jednak
skupiamy się na naszym wyglądzie zewnętrznym, myśląc o pierwszym wrażeniu,
jakie wywołamy i pierwszych kilkunastu sekundach kontaktu. Jest to istotne, ale
niewystarczające. Zadbamy o nienaganny wygląd, odpowiednio dobraną fryzurę /
makijaż, zainwestujemy w odzież, porządne buty. Następnie kilka prób
elokwentnych wypowiedzi (praca nad słownictwem i stylistyką) i „pierwsze
wrażenie” jest po naszej stronie. To jednak krótkotrwałe wrażenie i aby
utrzymać swoją pozycję, uzyskać szacunek czy być autorytetem musimy wykazywać
się czymś więcej. Musimy zacząć od zdobycia szacunku i podziwu przed samym
sobą. Nie mylmy tego z narcystycznym podejściem do samego siebie. Ale nikt nie
będzie nas szanował, jeśli sami się nie szanujemy. Nikt nie spojrzy na nas z
podziwem, jeśli nie będziemy pewni siebie i swojej wiedzy czy umiejętności. Za
tym oczywiście stoi również wiarygodność (na „laniu wody” daleko nie
zajdziemy). Ale zdobywając wiedzę, doświadczenie, dbając o swój rozwój
osobisty, wciąż podnosimy sobie poprzeczkę i nabieramy pewności wobec naszej
fachowości.
I coś, co wydaje
się niemożliwe, a jednak: nasze granice. Trudno jest sprzeciwić się szefowi, a
dla dobra relacji i atmosfery w pracy często również współpracownikom. Każdy
jednak posiada swoje wartości, zasady, poglądy, każdy ma swoje granice, a kiedy
ich nie pilnujemy - pisząc nieliteracko, ale wprost - dajemy sobie wejść na
głowę. Łatwo się pisze, trudniej zastosować. Racja. I tu znów nawiązujemy do
postawy asertywnej, jaką jest postępowanie i podejmowanie decyzji w zgodzie ze
sobą. Cały czas konsekwentnie będę zachęcać do zaryzykowania i podejmowania
prób, aby zdecydowanie mówić o tym, co dla nas ważne, z czym nie czujemy się
komfortowo, co nas razi i jest niezgodne z naszymi wartościami. To ryzyko może
przynieść zaskakujące rezultaty. Ludzie, którym rzeczowo, ale szczerze i
kulturalnie przedstawimy nasz pogląd i poprosimy o przychylenie się do tego,
uszanowanie naszej decyzji, prośby, czyli poszanowanie nas samych, mogą nas
zaskoczyć i zwyczajnie zgodzić się. Właściwie nie mamy nic do stracenia, a
możemy zyskać. Szef przestanie dzwonić w niedziele po południu, koleżanka nie
będzie wysługiwać się naszymi rękami, ludzie zaczną również dawać, a nie tylko
brać. Kiedy czujemy przed kimś respekt, szacunek, chcemy się wykazać,
współpracować, zasłużyć na uwagę i nie przychodzi nam do głowy zbłaźnić taką
osobę czy zrzucać na nią swoje obowiązki. Szacunek. Warto na niego zapracować,
bo może zdziałać cuda. Szanujmy siebie sami, a inni będą nas szanować. I nie
możemy zapomnieć o tych najmłodszych, od których wymagamy szacunku – im też
trzeba go okazać, aby nabrali pewności siebie. Bo każdy ma ogromną wartość,
każdy ma potencjał. A jak będziemy go wzmacniać już wśród tych najmłodszych,
będzie im łatwiej w życiu.
Wszystkim
składam dziś życzenia i tym starszym i tym młodszym dzieciom, a także tym
całkiem dorosłym :) Pozwólmy sobie dziś na chwileczkę zapomnienia i pobawmy
się, jak dzieci :)
Izabela
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za poświęcenie czasu na zapoznanie się z naszymi wpisami. Będziemy wdzięczni za każdy komentarz na ich temat.