A
może jedno i drugie? Kobieta pełna pasji, spełniona, szczęśliwa, oddana
przyjaciółka i kochająca żona, a do tego opiekuńcza matka. Do takiej jednak
wersji potrzebny jest partner, prawdziwy mężczyzna, dla którego szczęście jego
wybranki jest równie ważne jak własne.
W
naszym społeczeństwie wciąż jeszcze panuje przekonanie o podziale obowiązków na
te męskie i damskie. I świetnie! Mężczyznom łatwiej jest skosić trawę,
odpowietrzyć grzejnik, przynieść 10 kg ziemniaków czy umyć samochód. W tym
czasie kobieta może przygotować obiad, zająć się czystością w domu, jego
estetyką. To jest tzw. uzupełnianie się i wspólna dbałość o dom. I oczywiste
jest, że mężczyźni są zazwyczaj silniejsi fizycznie i stąd też może wynikać
taki podział. Sama natura.
Problem
jednak zaczyna pojawiać się, gdy partnerzy (oboje pracujący zawodowo) wracają
po pracy do domu i kobieta rozpoczyna drugi etat pod tytułem „prace domowe”, a
mężczyzna, pod jeszcze bardziej wzniosłym tytułem, „kanapa”. Kobieta sprząta,
pierze, gotuje, mężczyzna leży, drapie się, snuje. Ostatnio usłyszałam od
znajomego, że kobiety narzekają na ilość obowiązków, a przecież w dobie
technologii to wszystko właściwie samo się robi (pralka pierze, zmywarka zmywa,
obiad gotuje się z gotowych produktów). Ciekawa była jego mina, kiedy zapytałam
czy jego nie wyręcza kosiarka lub myjnia samochodowa. Oczywiście, że dzisiaj
jest łatwiej i szybciej ogarnąć większość obowiązków i z pewnością będzie można
coraz szybciej. Nie zmienia to jednak faktu, że gdy oboje partnerzy pracują
zawodowo, to wypadałoby, aby oboje mieli prawo do zmęczenia, wypoczynku i
podziału domowych obowiązków. Niby nic nowatorskiego, ale na każdym kroku
słyszę i widzę walkę kobiet o możliwość partycypowania ich mężczyzn w tychże
obowiązkach. Nie wspominając już o opiece nad dziećmi, dla których rodzicem
jest zarówno kobieta jak i mężczyzna, więc skąd przekonanie, że to kobieta np.
zmienia pieluchy (serio, już nie raz się z takim spotkałam). Panowie, słowo
daję, że kobiety też czują niemiłe zapachy (a może nawet bardziej są wyczulone)
i też nie jest to ich ulubione zajęcie.
Z
drugiej strony nie dziwię się trochę mężczyznom, ponieważ równie często daje
się zauważyć u kobiet chęć niańczenia swojej drugiej połówki, szczególnie na
początku związku, kiedy to staramy się pokazać z tej najlepszej strony. W myśl
zasady przez żołądek do serca, stawiamy pieczołowicie przygotowany obiad pod
nos. Sprzątamy, prasujemy, żeby przyszła teściowa była zadowolona z kobiety
swojego synka. Kto by nie skorzystał? Kobiety też są uradowane z otrzymywanych
kwiatów i zaproszeń na romantyczne wieczory. A to wszystko by zaskarbić sobie
miłość w fazie zakochania (piękny to czas, ale pełen fałszu). Do dobrego szybko
się przyzwyczajamy i później spotykają nas wielkie rozczarowania. Najlepiej
byłoby nie zakładać maski i po prostu być sobą, ale czy to możliwe?
Jutro
dzień matki i wszystkie kobiety (obecne i przyszłe mamy) namawiać konsekwentnie
będę, aby pamiętały o sobie, o tym, że najpierw są kobietami, a zaraz potem
żoną, matką, córką czy przyjaciółką. Kobietami, które mają chwile słabości,
często mieszankę emocji, mogą być zmęczone i zranione, ale w codziennej walce o
byt dla rodziny, o dobro dla dzieci, nie mogą zapomnieć o samorealizacji. O
zadbaniu o swój wygląd (co znacznie podnosi samopoczucie), swoje pasje i
zainteresowania. A spełniona i szczęśliwa kobieta jeszcze więcej radości i
ciepła może wnieść do ogniska domowego.
Nie
mogę w tym poście pominąć pozdrowień dla Marty, naszej czytelniczki, matki i
żony oraz (mam wrażenie) spełnionej i aktywnej kobiety. Kobiety, która w wirze
obowiązków i codziennych trudności nie zapomina „pomalować paznokci” i pojechać
z kumpelami do SPA. Wyrzeczenia? Z pewnością! Zaniedbania? W żadnym wypadku! Po
prostu chce żyć z poczuciem szczęścia. Każda z nas tak może.
A już
wkrótce na naszej stronie pojawi się specjalna oferta TYLKO dla kobiet.
Zapraszamy!
Izabela
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za poświęcenie czasu na zapoznanie się z naszymi wpisami. Będziemy wdzięczni za każdy komentarz na ich temat.